ktydą. Idąc na zachód, nie mając dookoła siebie nic z wyjątkiem śniegów i lodów, Scott wdarł się w głąb Ziemi Wiktorji.
Pomimo nieustannych burz i bardzo przykrej pogody posuwali się naprzód. Po upływie 4-ch tygodni Scott zmuszony był większą część uczestników, najbardziej wycieńczonych podróżą, odesłać z powrotem, a samemu w otoczeniu dwóch już tylko dążył dalej w niewiadomą śnieżną przestrzeń. 30 listopada, będąc o 300 mil od okrętu, Scott zdecydował się na powrót. 15 grudnia już na powrotnej drodze, zauważyli na dole u stromej pochyłości skrawek pasma lądu, występującego z pod lodowca. Zaciekawieni, bowiem już od miesiąca nie oglądali ziemi, spieszą się ku tak ponętnemu zjawisku, nie zważając na zmęczenie i potłuczenie stromą drogą. Scott podążał naprzód, z lewej strony Evans, a z prawej Lashly. Byli już blisko celu, wtem Evans i Scott nikną, Lashly jakimś cudem błyskawicznie z całej siły cofa się wtył, a tylko sanie lecą w przepaść. Rozejrzawszy się, Lashly spostrzega, iż Scott i Evans wpadli do szczeliny i zawiśli na śnieżnej krawędzi, mając po obu stronach niebieskie ściany lodowca, a u dołu bezdenną przepaść. Scott, nie tracąc się w tak groźnej sytuacji, umacnia się na cieniutkim cyplu lodu, jednocześnie starając
Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/26
Ta strona została przepisana.