Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/32

Ta strona została przepisana.

nych pustyniach, zabraknie w istocie jego ojcu ciepła i że nie ujrzy go więcej.
W Nowej Zelandji, w porcie Lyttelton, wyprawa spędziła cały miesiąc, oczekując na psy i konie, które miały nadejść z Syberji. 29 listopada „Terra Nova“ wyruszyła w dalszą podróż w kierunku morza Rossa, gdzie olbrzymi pierścień lodowy, otaczający dookoła Antarktydę, znacznie rozluźnia się i pozwala statkom dojechać do lodowych wybrzeży lądu. 1 stycznia wyprawę spotyka straszliwa burza, rzucająca okrętem na wszystkie strony, jak piłką. Rozbujałe fale co chwila zalewały pokład, grożąc pochłonięciem całego okrętu. Wkrótce wszystko było w wodzie. Nadomiar nieszczęścia popsuły się pompy i niebezpieczeństwo tak się powiększyło, że lada chwila cała wyprawa mogła zatonąć. Obecni na okręcie zmuszeni byli pracować nieustannie, to niosąc pomoc psom i koniom, strasznie cierpiącym i borykającym się z rozpętanemi falami morza, to pracując przy pompach, to doglądając zapasów. Walka była tak zawzięta i uporczywa, iż wkrótce udało im się całe niebezpieczeństwo odwrócić i opanować straszliwą sytuację. Na trzeci dzień burza ucichła i „Terra Nova“ spokojnie popłynęła dalej. 9 grudnia okręt napotyka u 65° 5′ połud.