Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/38

Ta strona została przepisana.

niami na spotkanie tak długiej i uciążliwej – specjalnie w tych miejscowościach – pory roku. Mieszkania dla ludzi i schroniska dla zwierząt wkrótce były zaopatrzone pod każdym względem jak najodpowiedniej, więc bez żadnej obawy można było spokojnie oczekiwać nawet najsurowszych mrozów. Wreszcie słońce skryło się; ciemna zima wstąpiła w swe prawa. Cała wyprawa nie była jednak bezczynna. Jedni byli zajęci różnemi obserwacjami, inni przesiadywali nad obliczeniami związanemi z przyszłą wyprawą do bieguna, wreszcie inni zajęci byli gospodarstwem, lub trenowaniem koni. Dla zabicia czasu przy współudziale wszystkich członków wyprawy wydawali specjalne pissmo „Czas Polarny“, wykwintnie ilustrowany przez dr. Wilsona. Od czasu do czasu urządzali odczyty, i pogadanki naukowe, przeważnie związane z zagadnieniami wyprawy, a czasem na śniegach odbywały się mecze footbalowe. Zima przechodziła dość szybko w absolutnie panującej zgodzie i w najlepszem towarzyskiem współżyciu wszystkich członków wyprawy.
Nastał lipiec, jak zwykle najchłodniejsza pora roku w krajach antarktycznych. Dr. Wilson, ten namiętny przyrodnik, nudząc się nieustannem przebywaniem w schronisku,