przepaści i szczeliny. Każdy krok był uciążliwy i trudny. Śnieg padał prawie nieustannie. Burze były nieodstępnym towarzyszem podróżników. Zmuszeni byli pracować po 10–11 godzin dziennie. Droga była tak trudna, warunki tak niepomyślne, iż nie zważając na ich wysiłki i starania, w przeciągu pierwszych 4-ch dni podróży po lodowcu udało się przejść zaledwie 20 mil angiel. Natomiast poprzednio, równiną, przechodzili 14–15 mil, a czasem i więcej. Tylko nieugięta energja, niezrównane męstwo i wytrzymałość kapitana Scotta, dodawała całemu gronu otuchy i sił do dalszej podróży. Wreszcie 22 grudnia, będąc na 85° 13′ szer. geogr. dotarli wysokości 7.100 stóp nad powierzchnią morza. Dalej już niemożebnem było iść w tak wielkiem gronie ze względu na oszczędność zapasów. Więc Atkinson, Wright, Cherry Garrard i Kaeohane — żegnają się ze swym ubóstwianym kierownikiem i powracają na północ. Cały oddział po upływie pewnego czasu bez nadzwyczajnych przygód, szczęśliwie powrócił do głównego zimowiska. Połączywszy się z pozostałymi na wybrzeżu, w tym czasie, kiedy Scott podążał do bieguna, nieustannie byli zajęci to wycieczkami, to prowadzeniem różnych obserwacyj, to wreszcie zbieraniem
Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/42
Ta strona została przepisana.