Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/48

Ta strona została przepisana.

śniegu i wyczerpanego z sił do takiego stopnia, że nie był w stanie podnieść się i wołać o pomoc. Towarzysze złożyli go na saniach i zawieźli do namiotu, gdzie przez dwie godziny, nie skarżąc się na swój los i uśmiechając do swych zaniepokojonych towarzyszy, Evans umarł. Umarł dumnie i bohatersko. Oddawszy ostatnią przysługę i pochowawszy go w śniegach, osierocone i strapione grono podróżników podążyło naprzód. Droga stawała się coraz więcej stromą i trudną do przebycia, a mróz wzmagał się z szybkością zagrażającą ich życiu. Trzeba było za wszelką cenę pośpieszać, a tu siły słabły, co gorsza kapitan Oates zauważył, iż ma nogi i ręce zupełnie odmrożone. Trzeba było nadludzkiej cierpliwości i olbrzymiej siły woli, aby podążać w takim stanie za wyprawą. Widząc, że zbliża się koniec jego życia, a nie chcąc narażać swych towarzyszy na niebezpieczeństwo swojem niedomaganiem, postanowił przyśpieszyć i tak już nieuniknioną śmierć. „Wszyscyśmy, jak tylko mogli, pisze w swym pamiętniku Scott, pocieszali jeden drugiego, ale, co każdy z nas czuł w swem sercu, tego mogę domyślać się“. 16-go marca stan Oatesa znacznie się pogorszył, cierpiał okropnie, nie okazując jednak tego. Jak zawsze, był uprzejmy, mi-