Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/55

Ta strona została przepisana.

wczesnym tragicznym ich zgonem, a inni mogą tylko zazdrościć, że los pozwolił im tak pięknie złożyć życie na ołtarzu wiedzy.

POMOC – ZBYT PÓŹNO!

Inni towarzysze Scotta, którzy pozostali na wybrzeżu, w głównym postoju, widząc przybliżającą się zimę i raptowne pogorszenie pogody, wreszcie niepokojąc się tak długiem opóźnieniem swego kapitana, starali się przyjść mu z pomocą, wysyłając jeden za drugim oddziały ratunkowe, lecz te, nie zważając na wszelkie możliwe wysiłki, nie mogą podołać burzom i niepogodzie, i przejść znacznej odległości w południowym kierunku. Nastąpiła zima, a wtedy o pomocy nawet i myśleć było niemożliwem. Wreszcie zima przeszła, nastąpiło podbiegunowe lato, a Scott nie powracał. Nie było już żadnej wątpliwości, iż grono śmiałków zginęło w drodze. Jednakże w pierwszych dniach lata wysłano dwa oddziały, aby przyjść z pomocą ewentualnie pozostałym przy życiu członkom wyprawy, lub odnaleźć miejsce ich wiecznego spoczynku.
30 października oddziały ratunkowe, jeden pod kierownictwem Wrighta, drugi dr. Atkinsona, wyruszyły na nowe poszukiwa-