Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stara chałupa przystowana do nowych wymagań, z przyczepionemi po bokach izbami, z galeryami wyciętemi we froncie, z dachem skrzywionym i podziurawionym na okna poddaszy.
Wszystko to porozrzucane bezładnie, około dróg krzywych i krętych potoków, otoczone jesionami, oparte o ciemne gałęzie świerków lub stojące w pustem, bezdrożnem polu.

kościół.
Potoki płyną od gór i staczają się do podnóży Gubałówki, obracając po drodze koła kilku małych tartaczków i drżących młynków, których okna zasnute pajęczyną, zaprószone pyłem mącznym, wyglądają, jak ślepe, bielmem zaszłe oczy.
Pod kościołem kończy się szosa idąca z Nowego Targu — tu też jest właściwe ognisko Zakopanego.
Tu stoi szkoła, gmina, gospoda, restauracye, szynki i karczmy; tu w gąszczu drzew kryje się plebania, a niedaleko wznoszą się zabudowania szkoły rzeźbiarskiej i dwór Towarzystwa tatrzańskiego.
W niedzielę ulica nabita, jak kościół. Lecz i w zwykły dzień tłoczy się tu od wczesnego ranka tłum ludu, ściągającego ze wszystkich bliższych kątów doliny po zarobek.
Czarne, płaskie, szerokie kapelusze, zbite w masę, wyglądają, jak zbiegowisko ruchomych grzybów, na białych wysokich pieńkach. Białe, oblamowane zielonem suknem, i brunatne obwiedzione ponsową taśmą cuhy, potrącają się na progach szynków i karczem, suną ulicą, świecą się jaskrawo