Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tam skrawek lasu świerkowego odcięty na park! Sześciu zakatarzonych Żydków wygrywa na zdetonowanych wilgocią strunach, starając się, bez skutku, zagłuszyć szum bliskich potoków i turkot podskakujących na kamienistej drodze wozów. Ten park! — to pół morga lasu obrzuconego żerdziami płotu, z ławkami z surowych desek przybitych do kołków krzywych, z wydeptaną i pooraną korzeniami świerków darnią, — ma jednak nieprzeparty urok dla gości.
Tu, wśród całej wspaniałości otoczenia, wśród ogromu dzikiej natury, to słabe wspomnienie jakichś miejskich ogródków, ciągnie ich; jest w tem widać coś z alei Ujazdowskiej, z ogrodu Saskiego, z tych wszystkich miejsc, gdzie ludzie chodzą, żeby się pokazać...
Miejski filister, w czystej swej postaci, spotkany gdzieś w górach niedostępnych, robi wrażenie dziwne, nieharmonijne — niemniej dziwacznie wygląda wśród ciemnego lasu, na pniu ociekłego żywicą świerku, afisz teatralny, w którym zdaleka można wyczytać między innemi: „Monolog ze śpiewami wygłosi p. Solski“.
Ta parodya sztuki, artyzmu, zbytku, komfortu, tem śmieszniej wygląda na tle natury bogatej, na tle życia ludu góralskiego, który w granicach swego ubóstwa ma swoje oryginalne, szczere artystyczne upodobania, i ten prosty zbytek, którym jest krój i czystość jego ubioru, ozdobność pełna charakteru jego chałupy.
Tu, jak gdzieindziej, ludzie się bawią, tańczą, uczą się na — biednych. Koncerta, bale, obrazy żywe, pikniki, odczyty, wszystko to jak gdzieindziej sięga do kieszeni po podatek pośredni od zbytku, na rzecz nędzy w najrozmaitszych objawach.
Kobiety, tak dobrze w sali ratuszowej, jak w zakopiańskiem kasynie pozwalają sobie na trochę kokieteryi dla otarcia łez nieszczęśliwym...
Oto żywe obrazy, w których występuje sztuczna córka Faraona, obok „tańca prawdziwych górali;“ oto koncert, w którym czuć więcej dobrych chęci, niż słychać głosu śpiewaków; gdzieindziej malarze urządzają pochód Arabów, z sułtanem w atłasowej spódnicy, w kocu z zakładu hydropatycznego, z trzepaczkami, jako godłami potęgi. Pochód ten robi furorę między góralami.
„Kaby ludzie wiedzieli, toby ta baby z Kościelisków latały na to widowisko“ — mówi Sabała, i dodaje: „a tego nikt inny nie mógł dokonać, cheba Piotrowski (Antoni), bo to je chłop cerstwy i ucony! Hej!“