Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a wartko i w porę uciekać w ostatniej potrzebie — oto taktyka tak dobrze zbójników, jak i polowacy, kłusowników, albo leśniczych.

kielo dole zwidzem, telo dole skocem!
— „Kielo dole zwidzem, telo dole skocem!“ — mówił jeden z nich, opowiadając, jak się wydobył z pod kulek liptowskich.
Sabała mówi z podziwem o swojej młodości:
— „O telim kęsku moskala (placek) śtéry dni latał, kiej piersy raz za kozami poleciał! I kieli to światy zleciał!“ — Zdaje się, że się słyszy orła, opowiadającego o swoich powietrznych podróżach, ile razy się przysłuchuje tej powieści. Oni zawsze lecieli pod Krzywań, albo na Krzywań. Mateja z towarzyszami zabrał kasę u „ryktara“ na Liptowie o północy, „a na dziewiątom na rano byli jus powyzej Kościelisk na upłazie“.
U takiego też ludu mógł się jedynie urodzić taki taniec zbójnicki, i tylko oni mogą po kilkunastu godzinach forsownego marszu, z ciężkimi torbami na plecach, zamiast spać, jak świstaki, tańczyć, jak opętani.
Oto na skrawku łączki, pod lasem, lub gdzie bądź przed szałasem lub schroniskiem, pozrzucali na kupę torby i cuchy, pozrzucali i kapelusze, albo je przymocowali pod brodą zawadłami, następnie wbijają wszystkie ciupagi w ziemię i zaczynają dokoła nich taniec. Każdy po kolei staje przed grajkiem, śpiewa parę zwrotek, płaci za muzykę i puszcza się drobnego. W końcu wszyscy już są w kole, i wtedy rozpoczyna się jakieś szaleństwo, taniec opętany, waryacki, w którym, na tle pewnego, ogólnego