»Żem ja zabył żony, syna, macie —
żem ócz waszych unikał we trwodze,
żem w rodzonym ujrzał wroga bracie;
żem jest rzucon na rozstajnej drodze
a wy za mną spłakani szukacie;
żem się w nieszczęść ogromnej szrężodze
zapamiętał, — że teraz po leśnym ugorze
krzyk jeno słychać mój i rozpacz gorze«.
LV.
Dobiegłem aż do nadmorskich wybrzeży,
po onych skalnych tułając się skłonach,
dróg upatrując, jak ptak, gdy odbieży
ku słońcu, — aż tu słońce gaśnie w skonach
ponad tą ziemią, którą skrzydły zmierzy.
Potkaliśmy się tam obaj w koronach,
w łachmanach zbroic, w samotnem pustkowiu
na bój śmiertelny stając w pogotowiu.
LVI.
Rozpacz i mściwość zaryła się w lica:
Wydawał mi się, jakoby brat bólu.
Wołał: — »Spalenizn gruz moja stolica!
Imię przyżenie pieśń o nieszczęść królu;
królestwem olśni miecza błyskawica«!
Już biegł, — już mieczem o brzeszczot uderzę,
i siekłem; — ciepła krew już z ręki ciecze, —
już słabnę, — chcę się mścić, — a ony rzecze:
Strona:PL Stanisław Wyspiański-Boleslaw Śmiały 29.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.