Strona:PL Stanisław Wyspiański-Klątwa.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.
PAROBEK.

Gdzie?

KSIĄDZ.

Gospodyni powie, —
(patrząc za idącym)
— jak to lezie! — —

(Z poza dworku z lewej wychodzi dziewka, zbliża się do księdza całuje go w rękę; ksiądz się zwraca ku niej).

DZIEWKA.

Postójcie, proszę, krótkie słowo.

KSIĄDZ.

Znów czego? —

DZIEWKA.

Jużem i gotowo
dać, co ze swego na ornaty
żeby się ino, —

KSIĄDZ.

Trapisz wciągle;
raz powiedziałem, nie odstąpię.

DZIEWKA.

A no kiej dziecku trza chrztu.

KSIĄDZ.

Juści!

DZIEWKA.

Niechta Jegomość z gniewu spuści