Ta strona została uwierzytelniona.
MŁODA.
Samaś se krzywdów nawarzyła,
czas, byś na własnej czuła skórze!
DZIEWKA (podnosząc się).
Bądź ty i twoje dziecka
przeklęta!
żeś moję Dolę pomarniła.
MŁODA.
Podła!...
Co rzekła, — Matko Święta!
(Gdy dziewka wybiegła, młoda stoi chwilę znieruchomiona, później idzie naprzód ścieżką do wrotek ogródka, które otwiera i cofa się... milcząca, bo równocześnie otwiera też same wrotka stara, wpół zgięta kobieta, o kiju idąca, — w narzuconej na oczy czarnej chuście; —
Stara idzie, kijem o płotek trąca, wchodzi w ogródek... a młoda się przed nią cofa).
MATKA.
Teć to domostwo,
ta zagroda.
MŁODA.
Szukacie kogo? — wypoczniecie, —
MATKA.
Tyleż tu grzędów, rosły kwiecie!
cóż znikcemniały do ostatka?