Ta strona została uwierzytelniona.
MATKA.
A juści, awo syn mnie duma!
PAROBEK.
A pobędziecie tu...?
MATKA.
No zobaczę; —
co zacz jest ta dorodna kuma,
co mię witała. —
PAROBEK.
Ano młoda,
co przyszła, — i ostała.
MATKA.
Dworuje pewno na młodego,
patrzy, by się wydała, — hę?
PAROBEK.
Co ta z tego, —
na mnie nie patrzy.
MATKA.
Ma już swego.
PAROBEK.
No, wyrozumcie, — krew nie woda.
(Cofa się pod ścianę plebanii i później odchodzi; bo tejże chwili od strony kościoła spieszy ksiądz; już jest przy starej i całuje ją w rękę. Stara go obejmuje schylonego).