Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.
Matko, matusiu! Tak mi rzewno
witać się z wami.
MATKA.
Co prawda, trzaby mi być gniewną;
aniś pocieszał mię listami.
KSIĄDZ.
Pisać niesporo.
MATKA.
Skąd się brało?
że dawniej było sporo.
KSIĄDZ.
Ano snać serca mi nie stało.
MATKA.
Prawda i to, że pismo czyta
kto inszy prawie; ja nie uczna,
zna zaś Jędrek, twój młodszy,
lecz zawsze słowo, wieść zawsze jaka,
to jej wyglądam, jak tego ptaka.
KSIĄDZ.
Jakże wam zdrowie?
a brat? — już rosły?
MATKA.
A może wkiedy tu zawita.
KSIĄDZ.
Do mnie, mówicie? — nie tego roku!