Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.
Prawiem zamylił wam sposobić
posiłek, — otóż go podają,
tu wszystko zniosą; krótką chwilę
zejdę, by suknie godne złożyć
i księgę.
MATKA.
Tak dostojnie
jest ci w tej szatce; a to strojnie
szyte z jedwabiem, dbałym krojem,
Pierwszy raz to
widzę cię w twej zagrodzie,
na swojem! —
Radam jest bytem, statkiem, dolą.
KSIĄDZ.
Dola, za Bożą zmienna Wolą.
MATKA.
Dawniej jeździłam do cię w miasto,
do szkół, toś mi był bliżej.
KSIĄDZ.
Tak się oddala wszystko dawne,
tak coraz naglej, chyżej
niezwrotne leci. —
MATKA.
Plebaneś dzisiaj, da Bóg czekać,
może się dopchasz wyżej.
KSIĄDZ.
Nie pragnę, — matko! — Ja wyznaję,
w mej duszy walczy słabość ze mną;