Ta strona została uwierzytelniona.
MŁODA.
A jeszcze, nie idź drogą;
na ścieżki! — bez natonie!
haw bez tył ogrodu!
(W ciągu rozmowy parobek był już wyciągnął brzemiona drew, powrósłami razem powiązał, na pniak je dźwignął, z pniaka na bary wziął i wskazaną drogą poszedł, obchodząc domostwo dokoła; po chwili widać go jeszcze w górze ponad dworkiem, jak idzie wzdłuż wału, aż znika w ugorze. Ze sionki wychodzi dziewka, odziana w chustę, w której trzyma dziecko malutkie; na plecach tobół z pierzyną i trochą przyodziwy. Podchodzi przygarbiona ciężarem do młodej, całuje ją w rękę, zaczyna mówić, urywa i odchodzi szybko; młoda za nią woła).
DZIEWKA.
(żegnając) Ostańcie ...
MŁODA.
Kaśka! tyś mnie przeklena,
teraz ty idziesz precz.
DZIEWKA.
Niechta, — cóż.
MŁODA.
Bom cie, jak tego psa wyżena.
DZIEWKA.
No, jak psa.