Ta strona została uwierzytelniona.
MŁODA.
To mi nie swojo —
Kaśka!
DZIEWKA.
Cóż ta tak bardzo o mnie stoją
naraz.
MŁODA.
Bo widzisz tyś przeklena.
DZIEWKA.
At słowo ludzkie, — wiatr ponosi.
MŁODA.
Bóg słyszy każde.
DZIEWKA.
Nie pamiętajcie.
MŁODA.
Jest ta cosi
sukienczyn parę, co za małe
na moje młodsze, to ci będzie
prawie na twoje, —
weźmiesz? chcę, żebyś wziena,
jest poskładane.
DZIEWKA.
A i dobrze,
cobym zaś nie przyjena.
(Młoda, mówiąc, wbiegła na moment na izby, do swojej komory i stamtąd przynosi spory tobołek ubrań swoich i ze swych dzieci i stawia na ziemi przed dziewką).