Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.
Sołtysie, oto głos mi mdleje,
Boża stos pali ręka.
SOŁTYS.
Coście wy rzekli, — tam.
KSIĄDZ.
Może zbrodnia.
SOŁTYS.
Poszła! pobrała dzieci!
KSIĄDZ.
Zgorze!!!
SOŁTYS.
O Strach!...
KSIĄDZ,
Co to?
SOŁTYS.
Gromada zbiegła,
że zabronicie stosu może, —
przyszła, by stosu strzegła.
KSIĄDZ.
Tam, trza tej chwili
wysłać ludzi.
SOŁTYS.
Jegomość! teraz nie posłucha
nikt, oni stoją murem
i nie przepuszczą nikogo.