niech giną we chwale zbroi,
łza już się w oczach nie ląże.
Ujrzycie bohatery i karły
i wojenniki i gachy
i dumne, pychą pojęte
i podłe, jako gad liche
i wyniosłe i groźne i ciche
i zbrodnicze i jako cud: święte. —
Leć! leć! w puste, w ciemne ulice!
Wołajcie, tam Ares goni,
uderzcie o dzwon błyskawice,
niech trwogą przez miasto dzwoni!
Krzyczcie: do broni!!..
Do broni!!!
Chór odlatuje; — zaś Pallada
ze smugi świetlnej w cień wstępuje
i kęs przystaje, czatująca. —
I tejże chwili samej wpada
Wysocki Piotr do korytarza,
od prawej biegnąc strony.
Ku drzwiom środkowym prosto bieży;
płaszcz wielki kryje go po oczy;
biegnie, — drzwi pchnął do sali;
dobył szpady — i tą koło zatoczy;
płaszcza odkrył, — oni już go poznali;
do drzwi się cisną: chór młodzieży;
słuchają, a on nawołuje: