rozumu i do szału, leć ty i świeć dwojgiem świateł głowni płonących i odnaleź córkę moją najmilszą.
Do mnie Eumenidy lotne; wy, które zamieszkujecie Tartaru rozległe pustkowia skalne. Dalej! wy, kroczące w mroku i chmurą otoczone ciemną.
Przybądźcie! Krzywda się stała!
Wy wylęgłe z kropel krwi, padłych na ziemię czarną; ze krwi mordowanego zrodzone a przeto krwawemi łzami płaczące.
Porwano oto pełne życie
w pełni świeżości kras
i uwiedziono w noc i grób
i uwiedziono na rozdroża i łęgi zapadłe.
Patrzajcie, krzywda się stała:
Oto wszystko widzicie umarłe,
powiędłe i zgasłe i zbladłe;
ziemia się stała, jako trup,
drzewa obnażone z szat,
zdeptany owoc i kwiat.
Hej, wy Eumenidy lotne,
do zemsty! do zemsty mściwe!
Krzywdy się stały straszliwe.
Zburzona spokojność chat
i cichość małżeńskiego łoża.
Szałem obejmujcie dusze,