Strona:PL Stanisław Wyspiański-Noc listopadowa.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.


JOANNA

Ja polka, — i jeżeli Bóg miłość rozpali,
to ja kocham i bronię, choć dwór mój się pali.

GOSZCZYŃSKI

Tu jest człowiek raniony.

JOANNA
(podbiega, gdzie leży Gendre)

Boże.

NABIELAK

Był omdlały.

JOANNA

A to ten, — był pijany, —

(słychać strzały)
NABIELAK

Co to?

GOSZCZYŃSKI

Padły strzały.

NABIELAK

Jakiś tentent....?

JOANNA

To jadą księcia kirasyerzy.

NABIELAK

My jesteśmy tu sami, — już nasi uciekli.

(biegnie ku drzwiom z prawej, w głębi)
GOSZCZYŃSKI
(biegnie za nim)
JOANNA

Nie tamtędy, —