NIEMOJOWSKI.
Otóż pańscy znajomi
ile miarkować mogę — któżby inny;
napewno, że i z pańskich poduszczeń,
— znoś pan teraz i cierp, — cha, cha, cha, to śmiać się!
LELEWEL.
Cha, cha, cha, więc śmiać się!
Wiesz pan,
w tej grze hazardu serc, serce się pęka!
Kraj oto, kraj, — ojczyzna tu uklęka
ze splecionemi dłońmi i błaga o litość
a moje własne zbrodnie stają niezbłagane,
jak larwa piekieł, — ha to straszne, wstrętne,
to okropne!
Kto mnie uwolni od tych widzeń,
od tych grzechów, — to grzech, ha, słyszę śmiech, idą —
GŁOSY. (bliskie z innych pokojów)
Dzień pomsty, wieszać zdrajców,
wieszać, kląć, płazować!
NIEMOJOWSKI.
Rządź pan, — — żegnam, adieu;
no masz pan rewolucyę po myśli —
LELEWEL.
Nie draźnij!
NIEMOJOWSKI.
Arcyrewolucyjną!
LELEWEL.
Ha, pan sam w przyjaźni
byłeś z jacobinami ongi — pan szydzisz przeklęcie
NIEMOJOWSKI.
Robespierze, czyli Danton?!
LELEWEL.
Pan mię jak sęp szarpie!