Jeśli pogardził Bóg mojem ramieniem,
czyliż niesłuszniebym przestał nękać się więzieniem.
Dręczyć się myślą ciągłą przez to żem niewolny
chociaż młody, już jakby do miecza niezdolny
przez zbrodnię — przez te myśli. Wszak zbrodnia to była,
podstępna dłoń szatana szalę przeważyła.
jeszcze go dotąd widzę, w krwi przedemną leży.
Zewsząd krzyki, wrzaskliwa zgraja zewsząd bieży
i ten król wystrojony u świętych podwoi
z lękiem w me oczy patrzy i struchlały stoi.
Nie wspominaj, wspomnienie nazbyt Cię rozżala.
Rozżala? i na kogo? — Chyba mnie samego,
żem miast dobrego czynu, chwycił czynu złego.
Niedbam o to, czy dzieło moje król pochwala,
ani gdzie tego szukam — to żywot mój sądzi
wolą własną się dźwiga ten co z wolą błądzi;
chciałem tej jego śmierci, padł był bo zasłużył —
niech mi tego nie mówią, żem prawa nadużył.
Ponad uległych prawo, nad wszystko mi święta
cześć moja, choćby droga miała być przeklęta.
Choćby na cały żywot klątwę mi rzucono.
(stara się go ująć za ręce).