Strona:PL Stanisław Wyspiański - Wiersze, fragmenty dramatyczne, uwagi.djvu/224

Ta strona została przepisana.

pan w cylindrze, jakiś pan bez cylindra, jacyś młodzi panowie, jacyś starsi panowie, jeden pan z brodą, jedna pani w pelerynie, jakaś panienka, jakieś dziecko, zapewne z matką, albo z ciotką, tego oczywiście niewiem czy z matką czy z ciotką, bo cóż mnie to obchodzi — i obrazy — obrazy, ach obrazy.
Żyję tylko sztuką, ale pani tej nie pozwalam się opanować — o ile obraz oczy moje ciągnie, ani też Pani tej nie pozwalam ubliżać, o ile wydaje mi się, że obraz oczu moich nie ciągnie. Ach bo wobec sztuki, tej wielkiej Sztuki, zrozumiesz Szan. Panie Redaktorze, muszę mieć to drżenie kwiatów wiosennych wobec deszczu zapowiadanego zefirem, drżenie zefiru wobec tego faktu, że wypada mu potrącać wpółsenne kwiatów okiście, koniecznie wpółsenne, chociaż lepiej byłoby może rozbudzone i koniecznie okiście, chociaż możnaby napisać listowie, ale to już pozostawiam Twojej decyzyi, Szanowny Panie Redaktorze. Ach, więc o czemże to pisałem. Aha, obrazy! Tak, obrazy.
Rzeczywiście stanąłem pod obrazami. To jest, stanąłem przed jednym obrazem, potem stanąłem pod drugim obrazem, potem stanąłem pod trzecim obrazem.
I co powiesz, Szanowny Panie Redaktorze?
Co za wrażenie?!
Oto stoję, stoję i nic.
Tak jest: NIC.
Natychmiast przypomniałem sobie, że takiegoż samego wrażenia doznałem, kiedy po raz pierwszy ujrzałem lokomotywę. Jest to niejako zasadnicze moje wrażenie. Później dopiero przychodzi refleksya i ta już mąci mój sąd.