Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 024.jpg

Ta strona została skorygowana.

którzy, wbiwszy noże po rękojeść w piersi wrogów, śpią tu na wieki u pogranicza ich boju:
«Wąsowicz, Zabielski, Galewski, Wiktor, Szczerbiński»...
Uczucia nasze schwytane zostały w potrzask. Ani w prawo teraz, ani w lewo! Jesteśmy w położeniu Puka, polującego zajadle na drozda.
Uciekamy z tego miejsca naszej fatalnej pomyłki. Szumi w dole łan żyta. Tam pójdziemy! Tam na nas czeka radość! Dołem, ciemne, śródźdźbłem wodnisto-zielone, górą rdzawe, brunatno-kłose rośnie i buja w dobie swego kwitnienia. Obłoki faliste, to śniade, to pociemniałe, snują się po niem na obraz i podobieństwo chmur niebieskich. Kwiaty żytnie, pylniki, zwisające na niteczkach cienkich, jak włosy, oblegają plewy, wybiegające w ość świetlistą. Pręciki kwiatów pokazały się już i wirują, roją się w tem ogromnem kłośnem morzu. Ponad wzrost wysokiego mężczyzny wybujały, przelewa się ciemniejącemi kłosami ten dar niebios dla niskiej ziemi, płynie w dal. Pławi się w rozkoszy naszych oczu łan żytni o krańcach niedosięgłych.
Trafiliśmy na ścieżkę, co przecina niwę napoprzek i zapadliśmy z głowami, ponad któremi szum się przechadza, w tę krzycę błogosławioną, dzieło wielkiej pracy człowieczej. Dołem wahają się za wiatrem, tam i sam seledynowe źdźbła, a wśród nich tulą i chyłkiem pędzą, żywot podjadki, pasorzyty i wysysacze soków — ognicha, mak, kąkol, zbiedniała koniczynka, — istna babina wiejska, małojadek i mężowski poszturchaniec, — niedbały rumian, lekkomyślny chaber, jasieniec, mietlica i stokłosa, udająca zboże.