Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 027.jpg

Ta strona została skorygowana.

Moje rozumienie było zawsze pomyłką. Każdy uczynek, każdy akt, dokonany przez moje serce — chybiał celu. Wszystko zawsze inaczej wypadało, niżem zamierzył, przewidział, obliczył. Wszystko inaczej się stało, niżem wyśnił. Poza moim logicznym wywodem wszystko szło stronami, swoją własną drogą. Z ciemności nad moje pole wypadała burza. Z ciemności wychodziła na mnie śmierć. Czasami, kędyś w dali spotykała się linia mojego wymiaru i rysunku z linią innego wymiaru, nie moją, — ale tak daleko, w tak nieskończonej odległości, żem to mógł zobaczyć jedynie w przywidzeniu. A wtedy było mi już wszystko jedno. Tryumf mój bywał tak niewidoczny, niedostrzegalny, że się zamieniał w krótki, mały, samotny półuśmiech, istny punkt geometrów.
Ktoś się trudzi wysyłaniem na żytnie pola gradowych chmur, rozpętywaniem wojen i kierowaniem kroków cichej śmierci ku gniazdom człowieczym i słowiczym.
Ja nie zabijam!
Bóg z wysokiej swej góry posłał proroka z nakazem, w gromach niebios i drżeniu ziemi, na kamiennych tablicach pisanym:
Nie zabijaj!
Patrz, tam poprzed chmurę gradową wyleciał z żytniego łanu nieustraszony skowronek. Powiedział o tym ptaszku rolny i polny poeta tych stron przecudowne słowo, — iż «jakgdyby zwisł u sidła, śpiewa ziemi pieśń o niebie». Czy ziemi pieśń o niebie? Czy niebu pieśń o ziemi? O trwodze ziemi przed straszliwą gradową chmurą? O lęku kłosów i serc pod maleńkiemi skrzydłami? O przerażeniu oczu człowieczych? Znowu tu jakąś popełnimy pomyłkę... Pewnie ani to, ani tamto. O czemś