Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 110.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Dobranoc... — jęknął «anioł».
Gdy szelest jego kroków oddalił się ode drzwi i ucichł, pani Szczebieniew odetchnęła głęboko. Jeszcze w ciągu kilku groźnych chwil raz wraz chwytała Ernesta za rękę, nakazując mu przezorność i ostrożność w poruszeniach i słowach. Ale gdy już nic nie przerywało ciszy, zwróciła w jego stronę królewską głowę, a uśmiech tryumfu zakwitł na jej wargach.
Do tego doszło, że Fosca zaproszony został do udziału w konnych poza obręb miasta wycieczkach. Kupił sobie tedy niezbędne do konnej jazdy efekty i cwałował na wierzchowcu Emieljanowa. Jeździł konno bardzo połacinie, ale nikt mu tego nie brał za złe, tembardziej, że swą jazdę publicznie ośmieszał. Pewnego wiosennego popołudnia towarzystwo kilku Rosyan i Włochów, zaprzyjaźnionych z Emieljanowem, towarzyszyło pięknej pani w wycieczce konnej do Frascati. Zabawiano się długo w cieniu kolosalnych cyprysów i nad czarującemi wodami. U wylotu alei, poza parkiem jeden z uczestników wycieczki dostrzegł, budę hecarzów, w której była także strzelnica dla amatorów trafiania do tarczy. Całe towarzystwo pomknęło niezwłocznie w tę stronę. Jedni z wycieczkowiczów poszli do budy cyrkowej, inni do strzelnicy. Do ostatnich należała pani Szczebieniew, — a więc i Ernesto. Piękna Rosyanka umiała strzelać bardzo dobrze, więc poczęła z mężem, Emieljanowem i innymi zakładać się o celność strzałów. Wciągnięto również i muzyka. Za czasów swego pierwszego powołania do wojska «Pawlik» wprawił się doskonale w celne strzelanie, to też teraz próbował szczęścia w zakładach. Trafił bardzo dobrze raz, drugi i trzeci. Spostrzegłszy to, pani