Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 113.jpg

Ta strona została skorygowana.

Lecz zaledwie sonitus oddalił się i przycichł, amazonka rozejrzała się bystro wtył i naprzód, rzuciła okiem poza rowy i w pustkowie kampanii.
— Pavoncello — krzyknęła.
W głosie jej drgał taki spazm radości miłosnej, pasya tak niezdławiona, wezwanie tak gorące, że zsadziło Ernesta z konia. Ona przerzuciła prawą nogę poprzez kulę siodła i zsunęła się w jego ramiona. Zgrzane konie pomkneły się i przywarły do siebie, jeden drugiemu zakładając głowę na szyję, a kochankowie wśród ostrego ich odoru, w ich zasłonie ulegli swej pasyi. Oparta plecami o siodło wierzchowca, amazonka wzdychała z szalonej rozkoszy, która w tej chwili dosięgła dla niej najwyższego zenitu. Setki słów pieszczotliwych we wszelkich odmianach mowy latyńskiej i mowy słowiańskiej, szept dziękczynienia i szept zaklinania o rozkosz spływały jej z ust płonących w usta Ernesta. Ale oto posłyszeli, że dudni już tętent. Ocknęli się, spadając z obłoków zachwytu. Pani Szczebieniew, obciągnąwszy swą amazonkę, — jak czarny ptak wionęła na siodło. Fosca wskoczył na swoje. Usłużny członek ambasady przywiózł doskonałą zapalniczkę. Dobywszy starannie ognia, podał go pięknej pani. Przy tem świetle niewielkiem mógł widzieć na jej ustach, w jej przymrużonych oczach uśmiech szczęścia, zarazem zwycięski i chytry, dziękczynny i wniebowzięty.


Po wycieczce do Frascati piękna pani zażądała od Ernesta wynajęcia pokoju. Oświadczyła, że mąż ją