Strona:PL Stefan Żeromski-Puszcza Jodłowa 14.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

liwą, kipiącą wieczyście wodą źródła świętego Franciszka i przegląda się w jego czystej powierzchni, czystej, jak łza, ażeby ze swego odbicia czynić wnet przedmiot baśni, bohatera, postać nieistniejącą a najbardziej bliźnią, quidam tajemnicze, byt dwunogi, godny wieloaktowego dramatu, albo godny epopei w dziesięciu pieśniach. Tamten siaduje nad brzegiem wartkiego strumienia, co ze źródła świętego Franciszka wybiega, co śmiga wdół i snuje się po kamieniach. Tamten wysłuchał, jaki to puszcza szeroka wydaje głos za wiatrem przypadającym i odchodzącym, a mnie o tem przez całe moje nędzne życie podaje wieść.
Znawcy dziejów ziemi, co jak niedosięgłe krety bobrują po warstwicach skorupy, latają, niczem ptaki, po lądach i morzach przeddziejów, a skaczą po tysiącoleciach chyżo i pewnie, wmawiają we mnie, że zburzyszcze na szczycie Łysicy, osędziałe od mchów, utkane paprocią i kwieciem, że kwarzec, świetlisty od miki i połyskliwy od górskiego kryształu, co w szczycie pasma zalega, — tai w sobie odgnioty wielkookich raków morskich, zagrzęzłych ongi w piachach tego przed wiekami wybrzeża oceanu północy. Tak jest, czy inaczej, — niechże oni zajmują się temi pośmiertnemi raków dziejami. Ja śmierci nienawidzę.