Strona:PL Stefan Żeromski-Puszcza Jodłowa 30.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

zabłąkanym we wielkich lasach. Pierwsi też pewnie rozmawiali z myśliwcami i osadnikami o tajemnicy bytu i śmierci. Gdy pierwszy anachoreta, pono Włoch rodem, przybył w tę puszczę ciemnozieloną, szum jedlany wspominał mu pewnie niebo południa, widok kampanii neapolitańskiej, błękitne wyspy w błękitnem morzu, widzialne jako skupienia mgły z góry Cassina, — albo zachylenie ziemskie, najwdzięczniejsze na ziemi, gdzie morze w ląd się wlewa, obok Santa Margheritha Ligure, — ul mnichów. Wspominał mu srebrzystość drzewa oliwy, spływającą ku szkarłatom róż w dole, róż, co wydają ze siebie Santa Rosa Mistica, — ku drzewom czereśni i migdału, różowiejącym i bielejącym za dni marcowych. Posępnica i żal ogarniały duszę człowieka z tamtych kwietnych i wonnych krain, a dziki urok lasu północy obcy mu był i wrogi. Lecz siła ducha i niezłomna wola kazała w umartwieniu i modlitwie szukać lekarstwa na posępnicę i żal. Nad chatą ciemnozielona puszcza szatański zawodziła świst-poświst i wypędzała stela. To też, gdy nie było już dlań powrotu, przychodzień uciekał wgórę, wyżej, coraz wyżej ponad żądze cielesne, ponad naturę ludzką, ponad naturę anielską, do wyciągniętych objęć Człowieka-Boga.
Być może, iż jeden z tych to anachoretów, co