Strona:PL Stefan Żeromski-Puszcza Jodłowa 32.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wej i na samą przełęcz Kamienia, co rozsiadły się, jak Klonów, lub Psary, na wyrąbanych polanach boru. Grasują wciąż jeszcze czarownice, cioty i widmy latają na szczyt Łysicy po tajemnicze zioła, rzucają urok i sprowadzają nieszczęście. Odczyniają wszelkie choroby i uroki nieomylni, rodowici wróże, lecząc starymi sposoby, — zamawianiem według formuł dawnych, niezrozumiałych, na podstawie splotów włosów, kawałków odzieży z wisielca, widełek nietoperza, mchu z krzyża na rozstajnej drodze, wody wrzącej, węgli lub chleba.
Przyrosły czary nowe. Gdy stary zakonnik kapelan u świętej Katarzyny, w czasie podniesienia dźwigał na wysokość oczu ciężką złotą monstrancyę i wśród błękitnych dymów kadzidła patrzał w ciżbę, ciasno w kościółku stłoczoną, — chowali się jeden za drugiego i kryli twarze w dłoniach starzy «chłopcy» świętokrzyskich wiosek, co ta na sumieniu mieli przecie niejedno. Mówili bowiem szeptem najstarsi, że wtedy stary brat Kazimierz przez Przenajświętszy Sakrament widzi każdą zbrodnię ludzką, jak na dłoni. Strach wielkooki szedł między chłopy.
A któż ciebie wypowie, co moc twoją uprzytomni, pieśni potęgo — «Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny — zmiłuj się nad nami!» — gdy ją ze siebie wyrzucali tłumem, gromadą, wsiami,