Strona:PL Stefan Żeromski-Puszcza Jodłowa 33.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wtłoczonemi w odwieczny, grubomury, niski, mały kościół świętej Katarzyny! Prosili się po chłopsku, nisko, u kolan Boga — «Od powietrza, głodu ognia i wojny — Zachowaj nas, Panie! — My grzeszni Ciebie Boga prosimy...» Nie wyprosili się od wojny! Przyszła sroga i straszna. Sroższa i czterykroć dłuższa, niż samo Powstanie. Jakoby gradowa burza przelatywała z kołatem i łoskotem ponad górami wysokiemi i nad niskością chałup. Przychodziły z siekierami podłe Austryaki, żeby ciąć głuche lasy, których nawet bury Moskal nie ważył się tykać. Lecz obroniła się dzika strona swemi wyrwami, kamienistością dróg, wąwozikami górskimi z pieca na łeb, po których nawałnica swego czasu wody puszcza. Nie dosięgły Łysicy! Przyszła znowu na swe miejsce Polska. Nie zamienili Moskale klasztoru świętej Katarzyny na koszary konnicy, jako to było w ich planie, i nie przyłożył Austryak siekiery do korzenia lasów. Stoi oto wciąż dom boży. Widać zewszechstron białą jego wieżę w dolinie, fiołkowej od lasów, co zdala i zbliska ciągną ku niemu wielkiemi pasmami. Jest jakoby zwornikiem, w jedność ujmującym wielorakie pustkowie. Oko przybiega z obszarów i spoczywa na jego białym kształcie, a, wyrzeźbiony w źrenicy, zachowuje w sercu na zawsze.