Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

znane są już czytającej publiczności, jako ideologia niżej podpisanego. Rysowałem był rozmaite fikcyjne postaci powieściowe, które zrzekają się swych magnackich fortun, ażeby uczynić dar dla narodu. Postaci te, różni Bodzantowie, Czarowice, Rudomscy, hrabiowie Wiesiołowscy, Nienascy et consortes — «wchodzili w lud, ażeby stać się ludem». Było to powieściowe zapobieganie rewolucyi socyalnej, szczędzenie krwi, tworzenie Polski z ducha. Hasałem dość długo na tym koniku, a raczej na głodnym koniu Rosynancie, jeździłem wzdłuż i wszerz dowoli po rozłogach wyobraźni, zastawionych realnymi wiatrakami, które wciąż mełły i mielą normalną mąkę żywota. A tymczasem o miedzę od mglistej krainy wyobraźni chodził piechotą, albo trząsł się na góralskim wózku, jeździł trzecią klasą, albo biegał po Paryżu za interesami rodaków żywy człowiek, właśnie hrabia, — ba! — i niebylejaki, pan z panów, istny Bodzanta i Czarowic, Rudomski i Nienaski w jednej osobie, który w ciszy, skrytości ducha przygotowywał, budował, kształtował swe wielkie dzieło przez długie — długie lata. Nikt go w zamysłach nie podtrzymywał. Przeciwnie, zrażali go wszyscy do powziętego zamysłu. Mówię o Władysławie Zamoyskim. Kiedy górale rąbali smreki w porębach na szczycie wysokim regli zimową porą, a było ich tam trzech, a czwarty «hrabia», — którego rodacy z Głodówki zwali «władac polski», — i gdy wszyscy czterej mieli srogą chętkę na zimnie i wietrze «zakurzyć», hrabia nie dawał psuć zapałki, aż nadjedzie piąty gazda, co het­‑precz, nisko w dole ciągnął noga za nogą ze swemi saneczkami «do wirchu». «Władac» żałował tego zaś płomyczka