Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

larów. To też my, literaci mieszkamy rozmaicie, przeważnie jednak w górnych regionach, bliżej dachu. Jeden z szóstego piętra schodzi na dziedziniec po wodę, a tamten tak się ustabilizował w swym paltociku «do figury», że mu w najtęższy mróz nie zimno. Literaci polscy nie stoją co do zarobku swego na poziomie robotników fabrycznych, Zarobki ich nie mogą ulegać podwyższeniu, poczytność zaś, którą sobie wyrabiają mocą swych uzdolnień, ilość powtórnych wydań i sprzedawanych egzemplarzy doznała teraz, jak wiadomo, zawieszenia wskutek tejże drożyzny. W naszym światku byłoby lepiej, gdyby więcej czytano, gdyby nadewszystko! — zakładano czytelnie publiczne, któreby wykupywały znaczniejsze partye książek. Na teraz jesteśmy gruntownie unormowani co do dochodów i wydatków, to też z czystem sumieniem i — prawem — możemy zgrzytać zębami, patrząc na skoki zarobków cudzych, na orgie łatwych zysków w świecie dorobkiewiczów, nuworyśków, a nawet szczęśliwców z innych zawodów, którzy osiągają i wydają w ciągu miesiąca tyle, ile najzdolniejsi z pomiędzy nas w ciągu roku sumiennie fałdów przysiadając. Możemy pocieszyć się świadomością, iż bardziej sąsiedzcy jesteśmy tego bogactwa istotnego, którem jest dobrowolne ubóstwo, bardziej pojemni jesteśmy tego najczystszego, najciąglejszego, najcięższego i najtrwalszego szczerozłota, tej żyły bezcennej, którą ukazał nam w swem życiu Władysław Zamoyski. Ograniczenie się, ustalenie swych gustów i potrzeb, opanowanie nałogów i snobizmów, wyzbycie się śmiesznych naśladownictw «Europy» i trwogi przed «azyatyckością» zbliżałoby nas