Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich do ideału prawdziwego postępu, jaki on ukazał.
Nadciągający okres zabaw może się znowu przyczynić do pogorszenia naszej sytuacyi. Należałoby tedy rzucić okiem na nasze położenie. Zamiast wyrzucać pieniądze na stroje i zabawy, należałoby zaprawdę, choć groszami, wesprzeć narodowe lotnictwo, marynarkę, naukę, muzykę, malarstwo, rzeźbę, teatr, a nawet tę najostatniejszą z ostatnich, literaturę, której się już nie zaprasza na otwarcie Teatru Narodowego, ani na pogrzeb wielkiego literata, Henryka Sienkiewicza. Ale i literatura piękna da sobie jakoś tam radę. W dziurawych butach przełazi karnawał. Lecz kto najbardziej nie doznaje opieki, poparcia, uznania, sympatyi, zainteresowania, współczucia w tym naszym świecie pełnym «kawałów», to tacy pracownicy, jak Aleksander Brückner, Tadeusz Zieliński, Kazimierz Morawski, Kazimierz Nitsch i tylu innych znakomitych, a nieznanych. Aleksander Brückner, stały urzędnik od wyjaśniania tajemnic i klechd naszego plemiennego bytu, naszego miejsca w dziejach, istoty naszej i prawdy, mówionej w oczy, — górnik niestrudzony, który sam, w dali od nas dokopuje się do iścizny naszej w czasie i w niedosięgłych dla nikogo głębiach, — pracownik, który czasu naszego balowania zbogaca nas o nowe wartości i nowe pewniki — cokolwieczek zanadto jest zapomniany. Jest sam ze swoją wiedzą o Polsce w ciągu całowiecznego jej trwania. Któż wie o znakomitym uczonym, o znawcy starożytności i niezrównanym pisarzu Tadeuszu Zielińskim? Gdy temu czcigodnemu pracownikowi powódź ostatnia w Petersburgu