miała na wieki dzwonić Polsce w dzwon pozgonny. Oczy nasze przez długi szereg lat musiały patrzeć na pomnik i na cerkiew! Może należało było ściąć złote kopuły, jakby się głowę caryzmu w Polsce ścinało, a w rubasznym cerkwi czerepie uczynić mauzoleum narodowe i grobowiec bohaterów. Lecz skoro, na skutek rozkazu władzy, znika już cerkiew, powinien zostać sam jeno pusty plac. Rycerz, któremu Bóg powierzył honor Polaków, wyciąga nad nim krótki miecz. To krew Ślaskiego i krew Wilczka, on krótkim mieczem salutuje. To szyki duchów żołnierzy Wawra i Ostrołęki on pozdrawia. Na tem miejscu wielkiej niesławy i wielkiej sławy nie powinno się wznosić innego pomnika. Na środku wielkiego placu bronzowa na płask tablica z wymienieniem nazwisk i lapidarną cnoty pochwałą. Nie zawadzi ta tablica, jak nie zawadza kamień na rynku krakowskim w miejsce, gdzie przysięgał Kościuszko, albo kamień na wielkim placu Florencyi w miejscu, gdzie spalony był Savonarola, — nie zatrzyma stopy gwałtownej maszerujących w piorunowym pochodzie pokoleń przyszłych żołnierzy, ukazujących sprężystość swych nóg, moc swych płuc, niezwyciężoność swych ramion przed nieśmiertelnym wodzem ze spiżu.
Tak, zdaje się, winny być uwidocznione dzieje niewoli i niepodległych usiłowań. Przyszła wielka Warszawa dla symbolów wolności polskiego rodu gdzieindziej musi poszukać miejsca i gdzieindziej położyć swe znaki. Plac Saski w dziejach narodu jest tylko epizodem. Książę Józef Poniatowski jest wodzem pokoleń, lecz niedawną jest chwila jego urzędu. Naród
Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.