Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

gromadnie pod arkadami mostów Sekwany, pod ławami bulwarów, w fosach noszących nazwę naszego narodowego wodza Józefa Poniatowskiego, w jamach i szopach podmiejskich, dopóki nie przychwyciła ich policya, lub nie wytropili właściciele i kierownicy owych biur, o których była wyżej mowa. W pierwszym wypadku trudno było funkcyonaryuszom dociec, co to za istoty. Odstawiano ich tedy do biur policyjnych i przedewszystkiem przymusowo kąpano, a później szukano po Paryżu jakiegoś organu polskiego, któremu możnaby było tych ludzi oddać w opiekę. Lecz takiego organu, oczywista, nie było wcale. Polacy nie mieli tam żadnej reprezentacyi, ani domu polskiego. W wypadku drugim owi pielgrzymi paryscy trafiali powtórnie w szpony żydowskich agentów, którzy ich już raz sprzedali byli patronom. Handlarze, potrzymawszy tę brać roboczą w jakimś tajnym składziku aż do chwili, gdy z głodu, strachu, chorób i bezsenności «skruszała», sprzedawali ją w inne strony, innym patronom, do innych prac i za cenę tak niską, iż owe tranzakcye kończyły się nową ucieczką do wiadomego już Paryża. Był to czas, kiedy chłopów polskich, obdartych, brudnych, płaczących z rozpaczy można było spotykać w zaułkach Paryża i wagonach kolei. W czasie wojny przemoc nad proletaryatem rolnym Polski dosięgła granicy niewiarygodności. Znaną jest powszechnie rzeczą, iż Niemcy siłą oręża i rozmaitymi zbrodniczymi podstępy wyrwali z Polski około siedmkroć sto tysięcy robotników, przeważnie rolnych, i rzucili ich w stan najzupełniejszego niewolnictwa, z zatrzymaniem na stałe w przedsiębiorstwach i gospodarstwach, do wykony-