tej figlarności wyników akcyi, wszczynanych w łonie ludu przez inteligentów, oczywiście, w najlepszej wierze i dla podźwignienia mężnem ramieniem dobra na świecie, znajdziemy ich bardzo wiele. Wystarczy pierwszy z brzegu. Piszącemu te słowa opowiadał swego czasu jeden z silnych ludzi polskich, pewien rewolucyjny «Edmund», takie ono wspomnienie. Było ich dwu, niedoszły technik i niedoszły lekarz, ów «Edmund» i tamten drugi o znanem imieniu, — inicyatorów sprawy. Jeżeli nie oni dwaj stanowili całość groźnej «partyi», głośnej później «Pepees», to niewiele więcej jednostek męskich i niewieścich dałoby się do nich w kraju przyłączyć. Mieli kilku wspólników, wyznawców, poprzedników i zaczinszczików, ale w Średnie Kołymsku i w innych «bardziej oddalonych» okolicach globu ziemskiego. Złośliwi przeciwnicy twierdzili, iż z całej owej «partyi» inteligentów dałoby się może skleić partyę, ale preferansa, i to z jednym zawsze «dziadkiem», może, ale to już po zmobilizowaniu wszystkich sympatyków, partyę Einundzwanzig. Ilu ich tam rzeczywiście było, to było, a przecież mieli swą drukareńkę. Mieli ją kędyś na obszarach długiej i szerokiej ziemi polskiej, kędyś w niedocieczonych mrokach wielkiej polskiej niewoli. Bili na tej drukarni pierwszy, drugi, trzeci i czwarty, piąty i szósty numer «Robotnika». W każdym numerze tego pisemka wypowiadali wojnę wszystkim potężnym cesarzom, którzy ziemie polskie rozdarli pomiędzy siebie, a jednolity lud polski obarczyli trzema rozmaitemi jarzmami. Proklamowali nadto wyzwoliny robotników z kapitalistycznego ustroju i, oczywiście, «dyktaturę proletaryatu». Pi-
Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.