Strona:PL Stefan Żeromski - Bicze z piasku.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

semko owo wozili wszerz i wzdłuż ziemi polskiej, siejąc je wszędy, jako ziarno buntu. Wozili je we dwu walizkach, żółtej i czarnej, zwanych od barwy — «blondynką» i «brunetką». Mieli tedy dwie walizki, lecz jedno partyjne palto. Było długie, jeśli w nie mógł odziać się ów wielki «Edmund» i było obszerne, jeżeli się w niem mogli pomieścić nawet obadwaj burzyciele porządku. W tym tedy paltocie, przywdziewanym w miarę potrzeby przez jednego, lub drugiego, i z «blondynką», czy «brunetką» w ręku przybyli obadwaj do miasta Wilna. A nie mieli w tem mieście żadnych jeszcze zgoła «stosunków», nikogo z wyznawców, ani sympatyków. Za dnia wkradali się do fabryk i fabryczek, wciskając ludziom nieznanym «bibułę». Noc przepędzili, półśniąc, w jakiejś drwalni, którą na noc zapomniano zamknąć, — na sągu drzewa, przykryci swoim paltotem. Następny dzień był gorszy, gdyż, dostrzeżeni już i szpiegowani, musieli mieć się na baczności. Gościnna drwalnia została na noc zamknięta. A gdy już ich tropiono, musieli przezornie wyjść z miasta do podmiejskiego lasu i noc przepędzić poprostu na ziemi. Zapiąwszy się tedy obadwaj w obszerne i długie palto, walizkę, pełną «Robotnika», położywszy pod głowę, układli się do snu na zmarzniętej ziemi. Ów drugi, niższy, który już zaznał był Sybiru i ucieczki z dalekiej tundry tunguzów, osłabione miał serce. To też wśród nocy budził się od głośnego bicia serca z szeptem:
— Tętent! Słyszysz! Kozacy! Kozacy!
Pierwszy dźwigał głowę, a nie dosłyszawszy tętentu, uciszał tamtego kułakiem i uspakajał rozkazem dalszego snu.