Nastąpił dzień, gdy zsiadły się, zgęstniały chmury. Na pasmie gór, co od północy, zachodu i południa okrążają błonie cecorskie, zadymił się obóz turecki. Po prawej stronie mogiły odwiecznej stanął buńczuk wezyra Iskiender-paszy, rządcy Sylistryi i Serdara Mołdawii.
Przednią strażą jazdy sułtańskiej dowodzi Chyzyr-pasza stary, Sarimsak, łakomca na czosnek.
Na prawem skrzydle zatknął znak Jussuf-pasza, Rumelii bejlerbej, — Hussejn-pasza, — Muhammed, zwany Terjaki, opiumożerca, władca sandżaku Nikopolisu.
Na lewem skrzydle, po zboczach gór, panujących nad Deli doliną, zawisła sześćdziesięciotysięczna nawałnica rwaczów tatarskich, której rozkaz wydaje han Krymu Dżanibeg-Giraj.
Brat przy nim Kałgaj-sułtan, namiestnik hański, Diwlet-Giraj, potomek szczepu Dżyngiz-hana, — książę przy nim Nebrie-Girai z plemienia Mansurogli, — i straszliwy Kantemir-Mirza, Krwawe Żelazo, do słonia wściekłego przyrównywany.
Dwa olbrzymie ramiona we sto kilkadziesiąt tysięcy żołnierza popod złowieszczemi skrzydłami kruków rozwarły się do uścisku.
Przeciw nim polskiego rycerstwa niespełna siedm tysięcy.
W zaszczycie dawnych, tak dwudziestopięcioletnich szańców i przekopów Zamoyskiego hetmana zaczajone błyszczą chorągwie.
Stanisław Koniecpolski, hetman polny, czyni w obozie rząd dzienny i dysponuje szyk w polu.
On ma pod sobą skrzydło prawe.
Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.