broń kanclerzowej chorągwi. Wparł żeleźca w boki biegunów husarski polnego hetmana szyk.
Kłęby dymiącej kurzawy zasłoniły pole.
Wszystka nawałnica wielotysięcznego gminu nieprzyjaciół pędem uderzyła w pierś lecących z kopyta. Śmiga w bój, paląc z rusznic, lisowski pułk. Pokładli się jeźdźcy lisowscy na koniach, szable w ich ręku błyszczą. Srogi ich krzyk przeszył powietrze.
W dali, poza obozem, idą w śmiertelne z tatarami zapasy kurzenie kozackie.
Z dzikiem stękaniem, rżąc boleśnie, runęły na się piersiami, lecące, rozhukane konie. Spięły się na zadach, stanęły dęba i wzajem się pyskami kąsają.
Niemasz w cieśni tej miejsca na złożenie gładką kopiją.
Bielma ślepiów w bielma zajrzały, jakoby w otchłań śmierci. Wpiera się kolano w kolano. Brzeszczot wprost w brzeszczot strzela, kord praska w kord. Obuch gruchota przyłbicę, — jatagan spodnim sztychem brzuch rozdziera, — koncerz płata, jako szwy sukienne, stalowe nity kolczugi, a żelazna rękawica wyrywa z olstra wrogiego pistolet, albo, dosięgnąwszy gardzieli, wydusza z niej potężnym uściskiem ostatni dech.
Śmiga w nieulękłe twarze czarnych strzał zawieja.
Staje w sprawie i w bój idzie ruchoma grobla prawego taboru Drogonia, Lewikowskiego, Ochyja.
Grzmocą w twarz turecką śpiżowe cielska Szemberga, pokotem trupów zaścielając cecorskie pole. Nieulękłym krokiem, paląc raz wraz z gwintowanych guldynek, z rusznic tarczowych i nośnych samopałów postępują saboty kapitana Almady.
Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.