— My krew za sprawę wylali, którzy tu stoim, a hetman nasz zajęczym skokiem pomyka.
— Gdzież prawo?
— Niechaj przed nami, mężnem rycerstwem przysięga.
— Nie puścić!
— Otoczyć kołem!
— Ramiony zastawić!
— Wymówić posłuch!
— Nie słuchać bez przysięgi!
— Bez przysięgi nie słuchać!
— Nie słuchać!
— Nie słuchać!
Księgę znaleziono, podano.
Jęknął syn. Łamie ręce przed ojcem i błaga, żeby mu pozwolił nieskalany miecz wyrwać i rozsiekać zniewagę.
Płoną z trzaskiem pochodnie.
Zdjął hetman kołpak.
Powiódł dłonią po martwem licu. W tłum patrzy.
Twarz w twarz stanął syn ojcu. Łka głucho. Oczy jego płoną z rozpaczy, gdy szepce:
— Nie przeżyję tej hańby! Nie zniosę poniżenia. To imię Żółkiewskie nie tylko jest twoje, lecz jest moje. Na miecz się w oczach twych rzucę!
— Zejdź z drogi! Własną moją rzecz sprawuję. Muszę się schylić, muszę się zgiąć na wzór obręczy. Pokorą moją muszę opasać ich szaleństwo. Przypatrz się, co jest polskie szaleństwo! Rozpadną się i rozsypią, jak klepki, jeśli im się równy w podłości nie wydam. A gdy się tak zegnę i spoję w sobie, większy
Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.