Samotny odgłos trąby.
Cisza.
Król w oknie.
Postać jego zwięzła, urodziwa, czerstwa. Widać w nim wielką siłę i zdrowie. Twarz przystojna, rycerska, pociągła, rumiano-czarna. Krucze włosy krótko strzyżone okalają te lica żywe. Nos zakrzywiony z jakim zazwyczaj Attylę malują, — usta nieuśmiechnięte, — oczy surowe i zimne.
Ledwie król siadł, otworzą się szerokie szranków wrota i środkiem ulicy, przez heroldów wśród tłumu wyżłobionej, jadą na koło rycerze. Przed nimi biegnie orszak mnogi pieszych dworzan i giermków.
Dudarze karpaccy na kobzach grają.
Przed magnatami w szranki jadącymi niosą trefnisie i karły pułkownikowskie, rotmistrzowskie i porucznikowskie buzdygany ze stali demeszkowanej, na wielkołuckich i toropieckich polach żelaznemi prawicami wypiastowane.
Sędziowie turnieju miejsca zajęli.
Surmaczów zagrzmiały trąby.
Wyjeżdżają na jasne koło zapaśnicy, do kolan okryci stalą, w hełmach zawartych i w opuszczonych kratach. Konie ich dywdykami powłóczą, siodła sadzone kamieniem, srebrem nabijane i złotem. Na każdym rycerzu starożytne, przednie i zadnie polerowane plechy pancerzów, szorce, karwasze, nagolenice i nakolanki. Wielobarwne strusie pióra wieją na szczycie szyszaków i na łbach koni, stalą naczolników okrytych.
Każdy z rycerzy pod pachą ma drzewo, u boku miecz i tasak, czyli kord.
Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.