To, co najbardziej dzikiego zawiera się w pogardzie zwycięzcy, zatapia się w oczy hetmańskie.
Rozewrą się po bardzo długiem milczeniu dumą wydęte jeźdźca usta.
Spytał:
— Pomnisz-li mię?
— Pomnę, rycerzu.
— Marzyłeś u ostróg moich o sztychu i mocy i o żelaznym zamachu wielkości?
— Marzyłem, żelazny wodzu.
— Lecz nie pojąłeś treści mojej nauki.
— Pojąłem twoją całą naukę i odtrąciłem treść.
— Niewolniku!
— Najemny Coleonie!
— Ażaliżeś i ty nie najemnik, mocny hetmanie? Za buławę, za urok władzy nad rodzonym ludem, za moc ścinania głów, za pokłony i trwogę cudzego motłochu, za rozległość dóbr, za roztruchan wina u stołu szczodrego króla, za pieniądz zasług parobczański podejmujesz, najemny trud!
Rzecze hetman:
— Skłamałeś! Brałem bogactwa ziemi, żeby z nich, jak garncarz z jałowej gliny, wyciskać cenne naczynia, żeby budować obronne zamki, siedliska zachodniej oświaty po krańcach ojczystej strony. Rozkosz to była moja budować Polskę nową na fundamentach z granitu!
Rozkosz to była twoja budować Polskę nową na wsiąkłej od wieków w ziemię ruskiego ludu krwi, na krzywdzie, na głodzie, na chłodzie i na ciemnym zabobonie!