Oczu od kamiennych nie oderwał płyt.
Nieruchoma, zawzięta jego twarz myśli skrytej nie wydaje.
Przyszedłem do ciebie na sąd.
Sądź, lecz daj radę.
Zanoszę skargę na wszystko, lecz za wszystkiem się wstawiam.
Wszystko sądź, któryś, jako orzeł karpacki, z wysoka na nas spoglądał.
Pozwól, niech ci zdam sprawę.
Służyłem ci wiernie, przysięgle, ja żołnierz stały.
Dla ciebie — siebiem się zaparł.
W tobiem zobaczył szczęście polskie, ojczyznę naszą.
Tak, jakoś rzekł, wierzyłem: «moja chwała — wasza chwała, a wasza chwała — moja chwała».
O, wielki śnie, wielki śnie polskiego rodu!
Rado nasza!
Rozumie nasz!
Ramię spiżowe, któreś nas miłością objęło i chciało dźwignąć na kapitolińską górę potęgi.
Jam już ostatni z rady twej, sekretnej, do której z nas, polaków, jeno czterech przypuściłeś.
W niwecz poszły sekretne praktyki przez Andrzeja kardynała.