wiatowego z propozycyą wykonywania rysunków technicznych. — Liczyła na to, że Łukasz jej pomoże, będzie dawał wskazówki, — liczyła na to, że można będzie przez cały dzień pracować w domu... Inżynier (kawaler podtatusiały)... owszem... patrzał jej w oczy z radością, zgadzał się na wszystko, uśmiechał się arcyozdobnie. Musiała tedy ona popatrzeć na niego w sposób właściwy i zrzec się myśli o tem zajęciu.
Ewa drwiła sobie ze świata. Powiedziała, że znajdzie zajęcie i znalazła. Zaczęła szyć. Krawieczyzna bowiem jest to zajęcie, nie wymagające, jak doświadczenie uczy, od osób, które mu się »poświęcają«, moralności, o tyle wszakże, o ile płaca miesięczna jednostki nie przekracza pięciu rubli srebrem. Ewa zaczęła od małego, więc nie zwracano zbyt wielkiej uwagi na to, »co ona jest za jedna«. Mówiono o niej w magazynie — »ta jakaś z Warszawy« — i basta. Czasami dodawano słowo »lala«, albo inne jakie, mniej estetyczne, a za to bardziej prowincyonalne.
Łączyć na maszynie przykrojone »bryty«, wszywać rękawy, paski, haftki, guziki umiała oddawna, gdyż sama sobie zawsze robiła suknie. — Warszawski jej »sznit« i wielkomiejski gust sprawił, że stała się niezbędną dla krojczyni, która była zarazem właścicielką magazynu. Wkrótce te przymioty postawiły pensyę Ewy na wysokości 12 rubli miesięcznie. Nie potrzebowała zaczynać od terminu, czyli od stopnia »podręcznej« z pensyą miesięczną, wynoszącą okrągłą sumę dziesięciu złotych szczerze polskich. O najwcześniejszej rannej godzinie mknęła do domu, w którym mieścił się magazyn, i spędzała tam cały dzień, aż do ósmej wieczo-
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.