nie dopuszcza do siebie brudu, a tak idąc, dojdziesz do źródełka świętej pokory, do tego, co wielki apostoł Paweł nazywa »miłością i duchem cichości«.
Wtedy to ośmieliła się spytać:
— A czy taki stan — »miłość i duch cichości« nie jest egoizmem? Kapłan zadziwił się i spytał po chwili milczenia: — jakże to miłość może być egoizmem? Nie umiała oczywiście wyjaśnić... Jąkając się, bełkocąc sylaby poczęła coś pleść o tem, że stan własnej cichości ducha wobec męczarni i huraganu żądz, jakie znosi ten, naprzykład, co zamordował człowieka, albo ten, co ukradł, ucieka, kryje się, truchleje — jest egoizmem, gdyż jest niejako używaniem bogactwa, spokojem bogacza w obliczu ogromu nędzy tych, co nie mają, czemby płaczące dzieci nakarmić. Kapłan zwrócił na nią spojrzenie. Widziała niegasnący uśmiech na jego wargach. Wreszcie ciche, wzniosłe słowa:
— Wyucz się modlitw własnych, ukochanych, słów potęg i symbolów, które, jak miecz, rozcinają pokusy. Wzdychaj cicho, z uporem, z męstwem, z niezłomną wytrwałością. Stan łaski nie będzie ci odjęty. Gdy w tej chwili uczynisz mocne postanowienie poprawy...
Teraz właśnie nasunęła się przed oczy ducha istna radość: mocne postanowienie poprawy! Za chwilę wołała na siebie:
— Nie, nie, siostrzyczko! Nie mocne postanowienie poprawy, lecz poprawa sama!
Złożyła swój Panthéon littéraire na skancerowanym stoliku i chyłkiem pobiegła do kuchni. Tam, słowa nie mówiąc Leośce, rozrobiła z mąki i wody
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.