Wtedy to cicho wymówił, nie podnosząc oczu, słowo po słowie:
— Niech pani pójdzie do mnie. Mieszkam tutaj, na piętrze.
— A pocóż to ja do pana? — spytała z naiwnem zdumieniem.
— Niech pani ze mną zostanie!
Zaśmiała się zcicha, maleńkim, szyderczym śmiechem, w którym zmieściło się morze naigrawania.
— Tem się skończyła opieka nade mną! Nad »moją miłością!«
— Tem! — rzekł. — Tem się skończyła! Kocham się w pani. Zostań ze mną! Bądź moją. Rzucę wszystko: ten tam kraj... Sprzedam wszystko i tu zamieszkam. Otoczę cię zbytkiem, szczęściem, rozkoszą. Nie znasz tego wszystkiego, więc nie możesz pogardzać. Pojedziemy do Paryża. Będziemy tam mieszkać razem. Utoniemy w tem boskiem mieście. Chcesz? O boska moja, o przecudna! Bez ciebie niema życia na tej czarnej ziemi, bez ciebie niema powietrza, niema słońca! — Bez ciebie jest śmierć na ziemi! Cóż ja mam począć? Zdradzam? Tak, zdradzam. No, tak, zdradzam — do wszystkich dyabłów! Ty zdradzisz? No tak! Ale będziemy szczęśliwi! O, dziecko! będziesz szczęśliwa, — to ci przysięgam na cienie mojej matki! Poznasz szczęście! Szczęście wesołe, radość życia! Pocóż masz cierpieć, ty, najpiękniejsza z kobiet na świecie, ty, stworzona do raju, ty, Ewo! Pomyśl! Cóż nas mogą obchodzić wszystkie religie, prawa, przepisy, ojczyzny, kodeksy?
— Panie hrabio...
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/371
Ta strona została uwierzytelniona.