nałem się, że moja żonka przeszła na katolicyzm dla zniszczenia łatwości rozwodu. O rozwodzie decyduje teraz konsystorz katolicki, gdyż obydwoje teraz jesteśmy katolikami. Zrujnowałem się doszczętnie. Po ojcu, budowniczym na prowicyi, odziedziczyłem pewien kapitał. Dziś już jestem bez grosza, a sprawa nie posunęła się naprzód ani o krok. Poświęciłem się był pracy naukowej, zagranicą prowadziłem studya systematyczne, byłem na drodze do sławy. Teraz jestem rozbitek, zero...
— Proszę pana, a gdyby tak...
— Gdyby co?
— Gdyby zapomnieć! Przestać prowadzić ów proces...
— No, to mi się któregokolwiek dnia sprowadzi do mieszkania!
— No, więc to trudno! Przebaczyć, wszystko z serca odpuścić!
Spojrzała na rozmówcę i aż drgnęła. Twarz jego była oświetlona przez potworny uśmiech. Rzekł krótko głosem chrapliwym.
— No, to wolę śmierć.
— Jakże pan teraz inny!
— Jakto inny!
— Zupełnie inny.
— Nie mówmy już o tem, proszę pani. Dość mam familijnego szczęścia po całych dniach...
Zatrzymał się przez chwilę, przygryzł wargi. Twarz jego złagodniała. Rzekł cicho:
— Pani często tu bywa na przechadzce?
Nic nie odrzekła. Siedziała ze spuszczoną głową i wyrazem głębokiego rozczarowania na zmartwiałej twarzy.
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.