dociekaniu. Myślenie stało się błędne, ale chyże, jak pęd skrzydeł jaskółki nad toniami ciemnego jeziora. Jeżeli kiedy musnęło powierzchnię rzeczywistości, to poto tylko, żeby jeszcze bardziej błędnie i niedościgle szybować! Azali cielesną żądzą jest miłość? Czyż nie pragnę tylko zaślubin jej duszy z moją?
Obok rusztowania, otaczającego nową budowlę, mieścił się podrzędny szynk. Stawali tam ubodzy ludzie, robotnicy, właściciele dziurawych butów, posłańcy. Gawędzili głośno, wstępując w progi spelunki. W ich tłumie Szczerbic, jak we śnie, dostrzegł ekspresa. Przycisnął natychmiast ręką bijące serce, wydobył zesztywniałymi palcami list — i pokazał go posłańcowi. Ten obtarł wąsiska po piwie i, odczytawszy adres tak blizki, słuchał uważnie wskazówek, że ma list oddać według adresu i przynieść odpowiedź tutaj właśnie na róg ulicy. Wnet pobiegł cwałem.
Szczerbic zatrzymał się teraz i czekał z zimnym spokojem. Posłaniec długo nie wracał. Uczucia, myśli, pragnienia, wszystka wola, — była teraz ogłuszona od nagłego ciosu. Wrzały w głębi i czaiły się w swych kryjówkach.
Nareszcie ów człowiek wrócił. Miał w ręku bilet, szary, kratkowany sekretnik. Szczerbic zobaczył ten kolor zdaleka i powitał barwę zdaleka... Szary kolor... Spokojnie zapłacił nader grube wynagrodzenie i spokojnie oddarł karbowany brzeg papieru. Przeczytał bez żadnego zgoła uczucia:
»Dobrze. O godzinie jedenastej u mnie«.
Była dziesiąta rano. Miał sporo czasu. Poszedł przed siebie. Błądził po rozmaitych zaułkach Wiednia.
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.